Dzień ślubu Wiktorii i Antka rozpoczęliśmy od przygotowań Wiktorii. Klimacik przygotowań był bardzo dobry, sporo uśmiechów i dużo zabawy dla nas – w kadry niepostrzeżenie wkradały sięgeometryczne bryły, kanciaste kształty i linie wkomponowane w minimalistycznie urządzoną przestrzeń. W takiej inspirującej scenerii odnajdywaliśmy w kadrach Wiktorię podczas ostatnich przedślubnych momentów. Nie zabrakło odbić w lustrach i kadrów przez szyby, czyli tego, co bardzo lubimy!
Podczas ceremonii zaczęło padać, o czym dowiedzieliśmy się po wyjściu z kościoła. Para Młoda i goście udali się na salę w towarzystwie parasolek, a parasolki to zawsze klimatyczny element zdjęć. My natomiast dotarliśmy do Leśnej Stodoły w Warszkowie bez towarzystwa parasolek, ale za to z pogodą ducha i wiarą w to, że wizualizowane w naszych głowach słońce przebije się ze świata wyobraźni do świata rzeczywistego. Tak też się stało i właśnie wtedy opuściliśmy drewniano-murowaną stodołę, by pójść w las i spędzić czas raz po raz zbierając kreatywne obrazki z szybkiego leśnego pleneru. Zabawa na plenerze była świetna, zabawa po plenerze również, bo z każdą godziną wbrew zasadom logiki Wiktoria i Antek oraz goście przyjęcia mieli coraz więcej energii i doskonale wiedzieli, co z nią robić.